Tajemnica opuszczonego schroniska
Podczas jednej z moich podróży do Alp postanowiłem wybrać się na pieszą wędrówkę, której celem było odwiedzenie starego, opuszczonego schroniska. Znajdowało się ono na odludziu, położone w malowniczej dolinie, w otoczeniu skalistych szczytów i gęstych lasów. Miejscowi mówili o tym miejscu z pewnym respektem, a niektórzy wręcz odradzali wycieczkę, twierdząc, że „schronisko skrywa swoją tajemnicę”. Moja ciekawość jednak zwyciężyła.
Słoneczny poranek zwiastował idealny dzień na wędrówkę. Droga wiodła przez wąskie ścieżki, które z czasem stawały się coraz bardziej dzikie i mniej uczęszczane. W miarę jak oddalałem się od cywilizacji, krajobraz stawał się coraz bardziej surowy, a wiatr, który wiał między szczytami, niósł ze sobą echo przeszłości. Po kilku godzinach marszu dotarłem do miejsca, gdzie widać było pierwsze oznaki ludzkiej działalności – drewniane barierki, porośnięte mchem, i resztki kamiennych murów.
Schronisko wyłoniło się spośród drzew niczym duch przeszłości. Wyglądało jak zamrożone w czasie – drewniane ściany były szare i spróchniałe, a okna ciemne i puste. Zbliżając się do niego, poczułem dziwną aurę – jakby miejsce to miało do opowiedzenia historię, którą nieliczni chcieli usłyszeć. Przy wejściu do budynku natknąłem się na stare drzwi, które skrzypiały przeraźliwie, gdy pchnąłem je lekko do przodu.
W środku panował półmrok. Światło ledwie przedzierało się przez brudne szyby, a powietrze było ciężkie i chłodne. Wydawało się, jakby nikt nie wchodził tu od dziesięcioleci. Na ścianach wisiały stare zdjęcia i mapy, pokryte kurzem, a na stole w kącie stał zapomniany termos i kubki, jakby ktoś opuścił to miejsce w pośpiechu.
Najbardziej zaintrygował mnie jednak dziennik leżący na blacie recepcji. Okładka była zniszczona, a kartki pożółkłe, ale mimo to zdecydowałem się go otworzyć. Pierwsze strony opowiadały o wspaniałych latach, gdy schronisko tętniło życiem – opisano w nich grupy turystów, wspólne wieczory przy kominku i zachwyty nad pięknem alpejskiej przyrody. Jednak im dalej przewracałem strony, tym więcej było notatek o dziwnych zjawiskach – tajemniczych głosach, które pojawiały się w nocy, przesuwających się przedmiotach, a także o nagłych zniknięciach pracowników.
Ostatni wpis, datowany na 20 lat temu, kończył się niepokojąco: „To miejsce żyje własnym życiem. Musimy je opuścić. Dziś zamykamy drzwi na zawsze”. Przeszedł mnie dreszcz, gdy spojrzałem w stronę kominka, w którym, ku mojemu zaskoczeniu, leżały świeże drewna – jakby ktoś przygotował je do rozpalenia ognia.
Opuszczając schronisko, obejrzałem się jeszcze raz, zastanawiając się, co tak naprawdę się tu wydarzyło. Czy to tylko ludzkie wyobrażenia, czy może schronisko skrywało swoją prawdziwą, mroczną tajemnicę? Niezależnie od odpowiedzi, wiedziałem jedno – to miejsce na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako jedno z najbardziej intrygujących przystanków moich podróży.
Kiedy wróciłem do wioski, starzy mieszkańcy, widząc mnie, tylko uśmiechnęli się znacząco i powiedzieli: „Wróciłeś, a nie każdy ma tyle szczęścia”. Czym prędzej udałem się do najbliższego schroniska, aby spędzić tam noc – tym razem w towarzystwie innych turystów, daleko od tajemnic opuszczonego schroniska.